Woda w misce na ogniu zaczęła bulgotać. Meerlander wyjął niewielki woreczek zza kaftana i wsypał zawartość do wrzątku. Odczekał chwilę i zdjął miskę z ognia. Chwycił nóż. Rozgrzane ostrze było pomarańczowe na brzegach. Podszedł do dziewczyny chowając rękę za siebie. Usiadł na jej nogach i lewą dłonią przytrzymał jej bark po czym szybkim i zdecydowanym ruchem wyparzył ranę w boku. Dziewczyna wizgnęła. Próbowała się szarpnąć, ale Meerlander przytrzymał ją mocno.
- Nie mogłaś jeszcze przez chwilę być nieprzytomna? – wycedził przez zęby – Że też musisz wszystko utrudniać. – Alturmianka padła bez życia. – Wiem, że to nic przyjemnego, ale to dla Twojego dobra. Może przynajmniej nie będziesz się buntować przy bandażowaniu – Mężczyzna wyjął z tobołka kawałek tkaniny i rozerwał na pasy. Gdy skończył zakładać opatrunek wziął miskę z naparem, zdjął dziewczynie knebel i uniósł jej głowę. Spod półprzymkniętych powiek spoglądały na niego nieprzytomne oczy. Meerlander wymierzył trzy szybkie policzki rannej. Nie otrzeźwiała na dobre, ale była już na tyle świadoma, że podstawił jej pod usta wywar i nakazał jego wypicie.
- Tak, niedobre – mruknął, gdy zaksztusiła się pierwszym łykiem – Ale trzeba ci zbić gorączkę i to szybko.
Po wmuszeniu całego naparu w ranną Meerlander zdjął krępujący ją pas i okrył płaszczem.
- Nie mogłaś jeszcze przez chwilę być nieprzytomna? – wycedził przez zęby – Że też musisz wszystko utrudniać. – Alturmianka padła bez życia. – Wiem, że to nic przyjemnego, ale to dla Twojego dobra. Może przynajmniej nie będziesz się buntować przy bandażowaniu – Mężczyzna wyjął z tobołka kawałek tkaniny i rozerwał na pasy. Gdy skończył zakładać opatrunek wziął miskę z naparem, zdjął dziewczynie knebel i uniósł jej głowę. Spod półprzymkniętych powiek spoglądały na niego nieprzytomne oczy. Meerlander wymierzył trzy szybkie policzki rannej. Nie otrzeźwiała na dobre, ale była już na tyle świadoma, że podstawił jej pod usta wywar i nakazał jego wypicie.
- Tak, niedobre – mruknął, gdy zaksztusiła się pierwszym łykiem – Ale trzeba ci zbić gorączkę i to szybko.
Po wmuszeniu całego naparu w ranną Meerlander zdjął krępujący ją pas i okrył płaszczem.
- Zostań tu i postaraj się nie zwracać na siebie niczyjej uwagi – powiedział do niej cicho - Ognisko jest niewielkie, więc nie powinno nikogo przyciągnąć, zwłaszcza, że zaczyna się rozjaśniać – zaczął podnosić się z klęczek chcąc odejść, gdy chwyciła go gwałtownie i zaskakująco mocno za nadgarstek. Spojrzał na nią, ale w jej oczach nie dostrzegł błagania czy desperackiej prośby, której się w głębi spodziewał. W błękitnych tęczówkach odczytał zdecydowanie mocne jak rozkaz. Położył dłoń na jej twarzy. Chorobliwe rumieńce zniknęły zostawiając porcelanową bladość na policzkach i wargach - Przyprowadzę tylko konia. Wrócę szybko – po tym zapewnieniu wypuściła jego rękę z uścisku. Meerlander wstał i szybkim, miękkim krokiem odszedł w cień rzednącego listowia drzew i krzaków. Pomyślał, że jak dotąd na niczyim zaufaniu nie zależało mu tak bardzo jak na zaufaniu tej nieugiętej Alturmianki. Zdało mu się też, że widział ją nie pierwszy raz.
Super!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
kolejna-szansa.blogspot.com