Mawiają, że jeśli chcesz znaleźć łotra do mokrej roboty, wystarczy, że staniesz w podlejszej dzienicy Alturmis i zabrzęczysz zawartością sakiewki. Jeśli oczywiście takową posiadasz. Z drugiej strony, jeśli nie masz sakiewki, po co szukałbyś łotra. Biedota ma dostacznie dużo powodów by unikać spotkania z szumowinami, tak lokalnymi jak i przyjezdnymi. Nie trudno jest się więc domyślić, że list gończy obiecujący okrągłą sumkę tysiąca skattów wzbudził ogromne zainteresowanie i entuzjazm wszelakich typów spod ciemnej gwiazdy kręcących się w mieście. Szczegóły dotyczące głowy, za którą owa nagroda miała zostać wypłacona wywołały mieszane uczucia u co poniektórych.
- Tfu! – splunął parszywiec z przepaską na oku stojący najbliżej ściany z obwieszczeniem – Tysiąc? Za jej głowę?? JEJ?!?! To już chyba wolałbym się spotkać z wygłodniałym niedźwiedziem w lesie. Miałbym większe szanse na przeżycie, a ten tysiąc i tak z trudem by starczył na opłacenie znachora, bo o alchemiku nie wspominam nawet, żeby naprawił to co ona by człowiekowi potrafiła zrobić – zarechotał szyderczo.
- Chyba grabaża! – krzyknął ktoś z boku rozbawiając zebranych.
- A i tak będziesz miał szczęście, jak ci ten znachor przyszyje kończyny na właściwe miejsca – uwaga z tłumu rzucona w odpowiedzi wzbudziła nową falę ogólnej wesołości.
- A właściwie to za co jej szukają?
- Ponoć poderżnęła gardło jeńcowi z Meerlandii i zakłuła jednego z tropicieli.
- Wiedziałem, że ci tropiciele maja nierówno pod sufitem.
- Tropiciele idą!!! – stłumiony okrzyk zdławił natychmiast rechot gawiedzi zebranej pod bramą.
- Z nimi lepiej nie zaczynać – mruknął ktoś inny. Na ten dodatkowy komentarz motłoch zaczął się rozchodzić mamrocząc pod nosem inwektywy i spluwając głośno, po uprzednim rzuceniu nieżyczliwych spojrzeń w kierunku nadchodzących wartowników. Kirst i Greggs bez trudu przedostali się przez rozstępujący się tłum pod ścianę z obwieszczeniem.
- No, nieeee – burknął Kirst – Czy ktoś mi może powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi? Ja rozumiem, że Timar się rzuca w tańcu Wita i chce widzieć Mittelsoh już albo jeszcze szybciej, ale to??? – wskazał głową w kierunku muru z kartką.
- Właśnie – przytaknął Greggs – Coś zbyt wiele stron zainteresowało się nocnymi wypadkami w tak krótkim czasie. I jeszcze ten posłaniec od Coulfordta...
- Posłaniec nic tu akurat nie winny. Powiedzieli to poszedł. W końcu sam nam wyjawił, że wysłano go z prośbą o nocne raporty. Z odrobiną perswazji, ale wyjawił – Kirst uśmiechnął się jak niewiniątko na wspomnienie krótkiej, acz zdecydowanej wymiany pytań i odpowiedzi miedzy nim samym, a przerażonym do żywego sekretarzem lorda, wysłanym przez tego ostatniego w charakterze umyślnego.
- Odrobiną? Kirst, mało mu oczy z orbit nie wyszły jak go chwyciłeś za gardło. Owszem posłaniec nie ma tu nic do rzeczy, ale list gończy z nakazu Timara z jeszcze świeżym podpisem namiestnika miasta? I to za co?
- Za rozbicie garnka na timarowym czerepie i próbę uwolnienia tego tam meerlandera – podpowiedział usłużnie Kirst
- Nieudaną na dodatek. A propos Timara, wrócił już od Coulfordta?
- Mam cichą nadzieję, że będzie tam siedział do południa – Kirst ziewnął rozdzierająco – Stęskniłem się za własnym łóżkiem. Chodź, wracamy bo inaczej poodmrażam sobie jakieś cenne części mojego ciała – Greggs spojrzał z powątpiewaniem na druha, na co ten rzucił w odpowiedzi – Twarz na ten przykład. Byłbym bardzo nieszczęśliwy gdyby miała mi odpaść.– Greggs cmoknął w wyrazie uznania dla zapobiegliwości Kirsta i obaj oddalili się od obwieszczenia z wymalowaną na nim domniemaną podobizną Mitti.
- Tfu! – splunął parszywiec z przepaską na oku stojący najbliżej ściany z obwieszczeniem – Tysiąc? Za jej głowę?? JEJ?!?! To już chyba wolałbym się spotkać z wygłodniałym niedźwiedziem w lesie. Miałbym większe szanse na przeżycie, a ten tysiąc i tak z trudem by starczył na opłacenie znachora, bo o alchemiku nie wspominam nawet, żeby naprawił to co ona by człowiekowi potrafiła zrobić – zarechotał szyderczo.
- Chyba grabaża! – krzyknął ktoś z boku rozbawiając zebranych.
- A i tak będziesz miał szczęście, jak ci ten znachor przyszyje kończyny na właściwe miejsca – uwaga z tłumu rzucona w odpowiedzi wzbudziła nową falę ogólnej wesołości.
- A właściwie to za co jej szukają?
- Ponoć poderżnęła gardło jeńcowi z Meerlandii i zakłuła jednego z tropicieli.
- Wiedziałem, że ci tropiciele maja nierówno pod sufitem.
- Tropiciele idą!!! – stłumiony okrzyk zdławił natychmiast rechot gawiedzi zebranej pod bramą.
- Z nimi lepiej nie zaczynać – mruknął ktoś inny. Na ten dodatkowy komentarz motłoch zaczął się rozchodzić mamrocząc pod nosem inwektywy i spluwając głośno, po uprzednim rzuceniu nieżyczliwych spojrzeń w kierunku nadchodzących wartowników. Kirst i Greggs bez trudu przedostali się przez rozstępujący się tłum pod ścianę z obwieszczeniem.
- No, nieeee – burknął Kirst – Czy ktoś mi może powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi? Ja rozumiem, że Timar się rzuca w tańcu Wita i chce widzieć Mittelsoh już albo jeszcze szybciej, ale to??? – wskazał głową w kierunku muru z kartką.
- Właśnie – przytaknął Greggs – Coś zbyt wiele stron zainteresowało się nocnymi wypadkami w tak krótkim czasie. I jeszcze ten posłaniec od Coulfordta...
- Posłaniec nic tu akurat nie winny. Powiedzieli to poszedł. W końcu sam nam wyjawił, że wysłano go z prośbą o nocne raporty. Z odrobiną perswazji, ale wyjawił – Kirst uśmiechnął się jak niewiniątko na wspomnienie krótkiej, acz zdecydowanej wymiany pytań i odpowiedzi miedzy nim samym, a przerażonym do żywego sekretarzem lorda, wysłanym przez tego ostatniego w charakterze umyślnego.
- Odrobiną? Kirst, mało mu oczy z orbit nie wyszły jak go chwyciłeś za gardło. Owszem posłaniec nie ma tu nic do rzeczy, ale list gończy z nakazu Timara z jeszcze świeżym podpisem namiestnika miasta? I to za co?
- Za rozbicie garnka na timarowym czerepie i próbę uwolnienia tego tam meerlandera – podpowiedział usłużnie Kirst
- Nieudaną na dodatek. A propos Timara, wrócił już od Coulfordta?
- Mam cichą nadzieję, że będzie tam siedział do południa – Kirst ziewnął rozdzierająco – Stęskniłem się za własnym łóżkiem. Chodź, wracamy bo inaczej poodmrażam sobie jakieś cenne części mojego ciała – Greggs spojrzał z powątpiewaniem na druha, na co ten rzucił w odpowiedzi – Twarz na ten przykład. Byłbym bardzo nieszczęśliwy gdyby miała mi odpaść.– Greggs cmoknął w wyrazie uznania dla zapobiegliwości Kirsta i obaj oddalili się od obwieszczenia z wymalowaną na nim domniemaną podobizną Mitti.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz