Wichura nad Alturmis przerodziła się w gradobicie. Mieszkańcy miasta pochowali się w domach i karczmach i szczelnie pozamykali okiennice, w obawie przed zbitymi szybami. Grad dudnił po dachach i szumiał rozbijając się na brukach. W tych warunkach nikt nie zauważyłby samotnej postaci prowadzącej objuczonego konia, nawet gdyby jej wypatrywał. Ponieważ jednak żaden mieszczanin nie kłopotał się wnikliwymi obserwacjami zjawisk naturalnych tej nocy (ani żadnej innej w tym względzie), postać przemknęła niedostrzeżona w kierunku wschodniej bramy i przez furtę wartownicza wydostała się poza mury Alturmis.
Naprzeciw wschodniej bramy miasta, wysoko na stoku górskim poruszył się cień. Dostrzegłszy zmierzającą szybkim krokiem w stronę porzuconego kamieniołomu postać, bezszelestnie podążył wzdłuż stoku jej śladem. Wśród mroku i padającego wciąż gradu cień zauważył, że tajemniczy jeździec ściągnął z końskiego grzbietu ładunek owinięty kocem czy też płaszczem i ułożył go u podnóża stoku okalającego wyrobisko. Cień podpełzł bliżej by móc lepiej przyjrzeć się wypadkom w jarze. Jeździec wyprostował się i przez chwilę jakby nasłuchiwał. Najwyraźniej uspokojony brakiem podejrzanych dzwięków chwycił za koc i odkrył leżące na ziemi ciało. Przytknął głowę do piersi człowieka. Następnie wyszarpnął nóż spod swojego płaszcza, odkrył ramię i przeciął sobie skórę po czym wstał, rozejrzał się szybko dookoła i, nie zwracając uwagi na przyprowadzonego wierzchowca, oddalił z kamieniołomu.
Cień odczekał chwilę i upewniony, że tajemniczy jeździec nie zamierza już wracać, zaczął schodzić w stronę podnóża stoku. Puszczony luzem koń zarżał nerwowo i odbiegł ku wylotowi jaru. Cień podchodził ostrożnie, jakby wyczekując jakiegoś odruchu ze strony leżącego ciała. Nie zauważył jednak żadnej reakcji, przybliżył się więc jeszcze bardziej. W mroku rozróżnił ubranie, jakie nosili wartownicy pobliskiego miasta. W porównaniu do pozostałych zbrojnych, których cień obserwował na murach obronnych ten był wyjątkowo szczupły i był.... kobietą!?! Dziewczyna, blada i zimna, nie dawała znaku życia. Przesunął ręce wzdłuż jej ciała. Palcami wyczuł coś ciepłego i mokrego na lewym boku leżącej. Pochylił się nad dziewczyną. Nie oddychała...
Naprzeciw wschodniej bramy miasta, wysoko na stoku górskim poruszył się cień. Dostrzegłszy zmierzającą szybkim krokiem w stronę porzuconego kamieniołomu postać, bezszelestnie podążył wzdłuż stoku jej śladem. Wśród mroku i padającego wciąż gradu cień zauważył, że tajemniczy jeździec ściągnął z końskiego grzbietu ładunek owinięty kocem czy też płaszczem i ułożył go u podnóża stoku okalającego wyrobisko. Cień podpełzł bliżej by móc lepiej przyjrzeć się wypadkom w jarze. Jeździec wyprostował się i przez chwilę jakby nasłuchiwał. Najwyraźniej uspokojony brakiem podejrzanych dzwięków chwycił za koc i odkrył leżące na ziemi ciało. Przytknął głowę do piersi człowieka. Następnie wyszarpnął nóż spod swojego płaszcza, odkrył ramię i przeciął sobie skórę po czym wstał, rozejrzał się szybko dookoła i, nie zwracając uwagi na przyprowadzonego wierzchowca, oddalił z kamieniołomu.
Cień odczekał chwilę i upewniony, że tajemniczy jeździec nie zamierza już wracać, zaczął schodzić w stronę podnóża stoku. Puszczony luzem koń zarżał nerwowo i odbiegł ku wylotowi jaru. Cień podchodził ostrożnie, jakby wyczekując jakiegoś odruchu ze strony leżącego ciała. Nie zauważył jednak żadnej reakcji, przybliżył się więc jeszcze bardziej. W mroku rozróżnił ubranie, jakie nosili wartownicy pobliskiego miasta. W porównaniu do pozostałych zbrojnych, których cień obserwował na murach obronnych ten był wyjątkowo szczupły i był.... kobietą!?! Dziewczyna, blada i zimna, nie dawała znaku życia. Przesunął ręce wzdłuż jej ciała. Palcami wyczuł coś ciepłego i mokrego na lewym boku leżącej. Pochylił się nad dziewczyną. Nie oddychała...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz